Z praktyki terapeutycznej wiemy, że bardzo często do gabinetów trafiają rodzice z dziećmi i na wstępie mówią: „Moje dziecko jest trudne”. Następnie pojawia się lista zachowań dziecka, które rzekomo zadecydowały o jego „trudności”. Warto jednak poświęcić chwilę na wyjaśnienie samego określenia, ponieważ często stosowane i kierowane w stosunku do dziecka nie świadczy o chęci pomocy dla niego, ale wręcz przeciwnie o jeszcze gorszym krzywdzeniu go i niepotrzebnym ocenianiu. Skąd to jednak wynika? Gdzie są źródła tego określenia i dlaczego rodzice tak łatwo i często się nim posługują?
Trudne zachowania nie biorą się znikąd. Dziecko jest jak gąbka, która chłonie wszystko co go otacza. Najważniejszym sposobem uczenia się, które dziecko wykorzystuje już od urodzenia jest uczenie się przez naśladownictwo. Najpierw dokładnie odbierają to, co my dorośli czujemy i myślimy na dany temat, obserwują, jak reagujemy i zachowujemy się w różnych sytuacjach, a następnie powtarzają to w podobnych okolicznościach. Ich mózg zapisuje to, czego doświadczają, jako pewnego rodzaju wzorzec postępowania, a następnie odtwarza w odpowiednim momencie. I w tych kilku zdaniach zawiera się odpowiedź na pytanie rodziców, dlaczego moje dziecko jest „trudne”, której niejednokrotnie rodzice nie dopuszczają do swojej świadomości. Tak naprawdę nawet kierując do dziecka potok „mądrych” słów nie znaczy nic jeśli nie pokażemy mu tego własnym zachowaniem.
„Trudne” dziecko pojawia się również w nawiązaniu do terminu definiowanego i analizowanego w literaturze pedagogicznej, psychologicznej, jakim jest termin „trudności wychowawcze”. Definicja encyklopedyczna wyjaśnia, że trudności wychowawcze to wrodzona lub nabyta struktura zachowania jednostki, przede wszystkim dzieci i młodzieży, ukształtowana pod wpływem środowiska społecznego, objawiająca się w zachowaniach odbiegających od przyjętych norm i wzorów zachowania zarówno w sferze psychicznej, jak i społecznej jednostki. Przyczyn powstawania i rozwoju trudności wychowawczych jest wiele. Tkwią one w kilku obszarach. Pierwszym z nich są przyczyny tkwiące w środowisku rodzinnym (konflikty między małżonkami, uzależniania, przemoc, osłabienie bądź zerwanie więzi emocjonalnych między członkami rodziny, negatywne postawy rodzicielskie, niezaspokajanie potrzeb psychospołecznych dziecka, błędy wychowawcze itd.). Drugim obszarem są przyczyny tkwiące w środowisku szkolnym i rówieśniczym (niepowodzenia szkolne, lęk, niska pozycja społeczna, postawa pedagogiczna nauczycieli i wychowawców, wpływ destruktywnych grup rówieśniczych itd.). Trzecim ważnym obszarem są również negatywne oddziaływania środowiska lokalnego oraz zagrożenia wychowawczo-socjalizacyjne tkwiące w mass mediach (środowiska lokalne, w których występuje degradacja moralna, zaprzeczanie wartościom społecznym, w których występuje bezrobocie, uzależniania i szereg innych problemów, w których dziecko wzrasta i obserwując uczy się z nimi żyć, a nie ich pokonywać).
Nawiązując więc do powyższych wyjaśnień, nawet jeśli dziecko przejawia zachowania niezgodne z normami, z zasadami, które uznajemy w rodzinie musimy zastanowić się czy jesteśmy jako dorośli autentyczni w swoich zachowaniach i czy nasze starania idą w odpowiednim kierunku.
Uczenia dziecka, jak ma się zachowywać w kontaktach z innym osobami poprzez tylko mówienie, nakazywaniem, upominanie, ocenianie, krytykowanie w jego schematach zachowania niczego nie wnoszą. Ono musi zobaczyć i poczuć, że takie reakcje czy zachowania są częścią życia, nas dorosłych.
Jeśli chcemy aby dziecko radziło sobie z własnymi uczuciami powinniśmy słuchać dziecka uważnie, pomagać mu w określeniu i nazwaniu swoich uczuć a następnie pomagać w rozwiązaniu danej sytuacji. Poświęćmy czas dla emocji i uczuć dziecka i spróbujmy odkryć, co tak naprawdę się za nimi kryje.
Jeśli wymagamy od dzieci, aby się dzieliły, uczyły się współpracy i współdziałania – sami musimy być przekonani, że dzielenie i współpraca się jest czymś wartościowym. Nie wystarczy powiedzieć „należy się dzielić”, trzeba pokazać dziecku w jaki sposób dzielimy się z innymi i jakie korzyści możemy wtedy osiągnąć. Dziecko musi poczuć, że tego typu zachowania są ciekawe i cenne. A najlepiej dostrzeże to w zachowaniach i reakcjach dorosłych.
Jeśli chcemy, aby nasze dziecko odnosiło się do nas z szacunkiem i życzliwością, w taki sposób odnośmy się do siebie jako małżonkowie, jako sąsiedzi, jako klienci w sklepie czy jako pracownicy w swoim miejscu pracy.
W taki sposób możemy uczuć dziecko każdego zachowania i reakcji, której byśmy od niego oczekiwali. Naturalnie, swobodnie, spontanicznie i autentycznie. Tylko takie postawy rodziców są najsilniejszym motorem wychowawczym.
Więc zanim użyjemy stwierdzenia „mam trudne dziecko” warto sprawdzić czy przypadkiem to nie my mamy trudności ze swoim zachowaniem, czy jesteśmy autentyczni i dajemy dziecku dobry przykład, czy przypadkiem ocena dziecka jako „trudnego” nie jest naszym mechanizmem obronnym przed bezradnością i lękiem.
Dr Anna Mazur